Andrzej Pitoń-Kubów
wiersze, teksty z archiwum
LUDZIE Z POLAN · Przednówek w Polanach

Przednówek w Polanach

[ i tak co roku ktoś uznanie dostaje ... za śpiew, muzykę, i to – co z siebie daje ]
 
a tam w maju wspinają się mgły i smog osiada na kilometry
z zakopiańskiej kotliny przenosi się w nasze twarze
z natury słonko prześwieca przez cienkie nici pajęczyn
motyl w kolorach faluje subtelnie wzrok zatrzymał
gdzie rzeczywistość poczęta z korzenia i ze skowronka
(nieprzypadkowo w niebogłos ten się wyśpiewał)

„śpiący rycerz” z podobieństwem człowieka widoczny z daleka
metalowy krzyż ściąga na się charyzmę piorunów
na Sywarnym droga tonie w najgłębszych dziurach
trudno po niej wracać w zawodzeniu sojki plątało się echo
dwanaście godzin później pod wieczór znienacka spadł śnieg
noc rozgorzała płomienieniem ognia dym wgryzał się w oczy

o wschodzie zastygam śledząc tatrzańskie granie
mglistą rosą spowite fragmenty skalnych ścian
ożywione światłem witraże mówią wszystko – sabałowe gęśle
schowane we mnie łaskoczą prymitywnym graniem
głazy do świtu śpiewają na halach juhasi z redykiem
wędrują senną drogą na dobre i złe ku chałupie w Polanach

szare krzyże w dzikich głogach wplecione tysiące tajemnic
spadziste chałupy, których szczyty we mgle giną za wierchem
rozmodlone wierzby przy drogach w milczeniu dorodnieją
grule za starą stodołą wsadzone skostniałą z zimna dłonią
cisza udeptana wśród mogił  (zło najstraszliwsze) spoczywa
świat ludzkich istnień w kolejce strach pomyśleć

zatrzymaj się choćby na chwilę – ulżyj zbolałym nogom
w Polanach z wysokości modlitwy wbiegam do królestwa
gdzie stara mądrość pęknięciem miesza się z nową blizną
ukochana – ślebodo – nowy czas przyszedł z ulgą odświeża siły
wiatr halny otworzył usta - zrodziły się nowe słowa i gesty (V)
znów majowo się budzi odmienność pochodów uchyla firany

wiosna rękami macha w angielskim języku krzyczy Europa
tak będzie dobrze, wystarczy oderwać kartkę z kalendarza
żegnając normalność po przodkach zabiorą nas na długi spacer
zapatrzeni się mniej uśmiechają w samotności co rylcem żłobi
Polaniorze – znów tańczą pięknie na płaśni – chwyceni za ręce
z zamkniętymi oczami czas siada cicho i łka (na wysokości orlich gniazd).